You are currently viewing Przystanek w Wenecji

Przystanek w Wenecji

Wenecja, 8 listopada 1803 roku.

The Entrance to the Grand Canal-750

Canal Grande

Właśnie dostałam listy z Dzikowa. Masz się dobrze, kochana moja! Podobno przesyłasz pocałunki naszym portretom, zdaje się, że nas rozpoznajesz. Zdrowie i radość cię nie opuszczają. Niech Bóg wejrzy w me serce i zobaczy w nim nieprzebrane morze wdzięczności.

A teraz opowiem ci o Wenecji, o tej najcudowniejszej Wenecji. Dopiero co przybyliśmy, widziałam więc dość pobieżnie, lecz jakie cuda mogłoby się jej równać, czy przerosnąć? W Mestre wsiedliśmy do gondoli i wkrótce byliśmy na pełnym morzu. Były to jedynie zatoczki Wenecji, lecz takie właśnie wrażenie odniosłam płynąc po ich błękitnych wodach. Spektakl zaiste zaskakujący. I wreszcie wpłynęliśmy do samej Wenecji. Wszystkie jej uliczki to kanały wodne, woda otacza zewsząd domostwa. A to wszystko jakby z jakieś bajki. Jestem tak zadziwiona i tak oczarowana tym miejscem, a ponadto tak zachwycona dobrymi wiadomościami z domu o tym wszystkim, co wypełnia me serce po brzegio tobieże myśli me tak zmieszane i splątane, nie potrafię już nic napisać.

10 listopada 

750px-Bernardo_Bellotto

Pałac Dożów

źródło: https://www.alamyimages.fr/photos-images/ca-bernardo.html

Kochana Rozalio, cóż za piękne miejsce ten Plac Św. Marka. Patrzy się na niego w zachwyceniu i w zadziwieniu. Uroda budynków, które go otaczają, rzesza ludzi, którzy przez niego przechodzą i ich ogromna różnorodność, i to morze, pełne barek i gondoli, tworzące szerokie tło i jakby domykające ten plac, i jeszcze wspaniały kościół San Giorgio Maggiore, wraz z ogrodami, i niezliczona liczba innych budynkówwszystko to tworzy spektakl, na który można patrzeć bez końca, wciąż i wciąż, i nie przestawać podziwiać.

Pałac Św. Marka, dawniej siedziba Dożów Weneckich, dziś pozostaje jedynie po nich smutnym wspomnieniem. Jego gotycka architektura jest piękna w swym typie. A wewnątrz znajduje się wiele dobrych obrazów: pomiędzy nimi Sąd ostateczny Starszego Palmy: artysta rozpoczął malowanie tego dzieła od Raju i umieścił w nim swą metresę, jako godną błogosławieństwa niebios, lecz nim dzieło ukończył ukochana opuściła go i w furii, tym samym pędzlem Palma skazał biedaczkę na piekielne męki. Sądząc po obrazie, żal widać dodaje ukochanemu obiektowi westchnień więcej uroku, niż tylko sama miłość, bo dama ta, dwa razy oddana na płótnie, w piekielnych czeluściach jest jeszcze piękniejsza.

Liczba dzieł, które oglądamy w tym kraju, kolebce i niezmiennej siedzibie sztuki, nie pozwoli mi zapewne opowiadać Ci o nich długo, przynajmniej nie tak jak w Wiedniu. Tutaj przechodzimy płynnie i niemal bez przestanku od jednej pięknej rzeczy do drugiej, bo płyną one przed naszymi oczyma niczym rzeka. Niestety Francuzi wywieźli stąd arcydzieła. Hańba Francuzom, hańba Austrii. Obserwujemy to wszystko z sercem ściśniętym, pełni współczucia i zrozumienia dla tych biednych Wenecjan, przez wzgląd i na naszą obecną sytuację. W narodzie tym odczuwamyswoich: nienawidzi on swych opresorów, a przede wszystkim swych współbracizdrajców. Lecz jest na tyle szczęśliwy w swym nieszczęściu, że mówi jeszcze o nadziei  

Kościół Św. Marka jest niebywale przestronny. Ma siedem kopuł, a całość jego, z góry na dół, pokrywają niezbyt piękne mozaiki na złotym tle, greckie w większości: musiały kosztować niemałą fortunę a i pracy ogrom. Dodajmy do tego jeszcze nieskończenie wiele kolumn z najcenniejszego marmuru, posadzkęrównież mozaikową i otrzymamy obraz całości: nad podziw wielki, niepojęcie bogaty, niezwykle kosztowny i pospołu z tym wszystkim niewiele miły dla oka.

Biblioteka publiczna jest niewielka, a Francuzi dodatkowo pomniejszyli. Spomiędzy wielu posągów antycznych ustawionych w jej przedsionku, a w większości uszkodzonych, wyróżniają się jedynie Leda i Ganimedesjak mówiąbez wątpienia samego Fidiasza. Rodzina Dariusza pędzla Paola Veronese to czysta perfekcja. Oglądałam w Pałacu Pisani. Jakiż żywy ten Aleksander na płótnie, piękny i ogromny. I ta otaczająca go świta! Doprawdy ludzie ci zaiste oddychają! Wielka dusza Aleksandra i pędzel Veronese zwarły się w całość i ożywiają fizjonomię wielkiego wodza, mówiąc o nim więcej niż niejeden podręcznik. A też cała rodzina Dariusza na kolanachoh! Wzruszająca! Starzec przedstawiający zwycięzcy te nieszczęsne księżniczki, jakże on się elokwentnie za nimi wstawia! Ależ to doprawdy prze, przepiękny obraz! Tracę jednak czas na jego pochwały. On jest przecie ponad nie!

W Pałacu Barbarigo, cóż, dość kiepskie dzieła, ale i kilka perełek tam dostrzegliśmy. Urocze, lecz niestety nie wiem czyje: Judyta, Marsjasz, Lukrecja i Magdalena Tycjana.

Mieszka tu też niejaki Ksiądz Celotti, mający piękną kolekcję miniatur antycznych, a jeszcze bardziej znakomitą kolekcję obrazów mistrzów. Można coś kupić. Lecz płótna te, wartościowe i drogie, ponad nasze możliwości. Choć doprawdy kuszą wielce. Pomiędzy doskonałościami, najdoskonalszy Chrystus Leonarda da Vinci. chce się skłonić do ucałowania tej opadającej ręki, która podtrzymuje krzyż: ręka ta jest dosłownie przed wami, bez wątpienia jak prawdziwa, dotknijcie jej, podtrzymajcie zdziwienie każe wam się cofnąćto obraz, ale cóż to za obraz! [Hrabia Jan Feliks Tarnowski podarował ten obraz swojej żonie w czerwcu 1804 roku, tuż po tym jak dowiedzieli się o śmierci Rozalii. Według Jerzego Mycielskiego, w czasie, kiedy on opracowywał pamiętniki swej prababki obraz znajdował się jeszcze w Dzikowie.Mam ten cenny obraz u siebie. To wyraz współczującej wrażliwości Jana. Zachowam go na zawsze lub jak Bóg da, podaruję naszemu dziecku” – napisała potem Waleria].

14 listopada 

chiesa-madonna-salute-dipinto-Bellotto-750

Canal Grande

źródło: https://www.pellizzarimichele.it/blog/santa-maria-della-salute-venezia

Mam wrażenie, że błądzimy pomiędzy tym pięknem, przechodzimy trochę chaotycznie od jednego piękna do drugiego, przebiegamy, nie mając czasu, by nad wszystkim należycie się zatrzymać. W morzu kościołów, wszystkich prawie wyjątkowych, wyróżniających się konstrukcją i malarstwem wielkich mistrzów zanotowałam najpiękniejsze: San Giorgio Maggiore o szlachetnej prostocie; Jezuici, kościół pełen marmurów, sztukaterii, złoceń i posągów; Il Redentore o najbardziej eleganckiej architekturze; prześliczna Matka Boża Różańcowa; La Salute i jego imponująca kopuła, podtrzymywana ośmioma kolumnami z białego marmuru. Spędziłam tam pół godziny przed obrazem Przedstawienie Dziewicy w Świątyni w Jeruzalem Luki Giordano: Matka Boża jeszcze jako dziewczynka, wstępuje po schodach Świątyni, a za nią idą rodzice, by przedstawić Najwyższemu Kapłanowi. W dali, matka z dwójką dzieci, pokazuje im boską osóbkę i wygląda jakby dawała im za wzór, uosobienie łagodności i niewinności.

Arsenał wenecki jest wart uwagi ze względu na swe rozmiary. Jego powierzchnia czyni go jakby miasteczkiem samym w sobie. Mury jego mieszczą przeróżne fabryki niezbędne dla prawidłowego utrzymania portu i zachowania obronności w razie ataku morskiego. Ograbiony przez Francuzów, powoli podnosi się z upadku, lecz nigdy już nie będzie takim, jakim był niegdyś.

View_of_the_entrance_to_the_Arsenal_by_Canaletto,_750

Arsenał w Wenecji

https://pl.wikipedia.org/wiki/Arsena%C5%82_w_Wenecji#/media/File:View_of_the_entrance_to_the_Arsenal_by_Canaletto,_1732.jpg

To przecie druga najcenniejsza budowla Wenecji, po molo. A dalej, to nadzwyczajne molo jest niczym wał obronny, który sprawia, że miasto jest nie do zdobycia. Sztuka i natura wzajemnie sobie tu służyły: fale morskie przyniosły na brzeg i pozostawiły dokoła takie pokłady piasku, że przejście dla łodzi stało się tak wąskie, mogą one wpłynąć do portu jedynie będąc eskortowanymi przez wprawnych marynarzy weneckich. Bez ich pomocy, każdy statek osiądzie na mieliźnie lub polegnie przy działach ustawionych na molo. Tak więc Wenecja nigdy zdobytą nie będzie, chyba że podstępem jakimś lub na skutek zdrady. Lew niegdyś broniący Pireusu stoi dziś na straży u wejścia do Arsenału. Widziałam tych ociężałych żołnierzy niemieckich skaczących po nim i huśtających się. O przewrotna naturo ludzka!

15 listopada 

Zdarzyło ci się widzieć, moja Rozalio, te istoty z wyobraźni, doskonałe w swej idealnej postaci, które rozpalona wyobraźnia wymyśla dla swej przyjemności i stawia je jako przykład piękna i gracji? Taka jest właśnie Hebe Canovy w pałacu Alberigi.

image005

Hebe - Antonio Canova

źródło: http://www.sothebys.com/en/auctions/ecatalogue/2014/19th-century-sculpture-l14232/lot.11.html

Przechyla się, by nalać nektar bogom. Jej leciutkie stopy dotykają zaledwie chmurki, na której stoi. Wydaje się jakby szła, kołysząc się: nigdy nie spotkałam czegoś równie pięknego w sztukach rzeźbiarskich. Psyche dłuta tegoż artysty jest w pałacu Mancini i porywa mniej niż Hebe, lecz podoba się również. Pełna naturalnej prostoty i piękna. W ręce trzyma motyla, którego kładzie na drugim i ogląda z ciekawością. Nie ma nic bardziej ujmującego niż ta słodka i łagodna postać.

W umeblowanym w pięknym starym stylu acz z wielkim smakiem pałacu Grimani widziałam niewielkie muzeum posągów i popiersi antycznych. To prawdziwa perła. Najwspanialszy w zbiorach jest eskulap i orator rzymski w todze udrapowanej wprost doskonale; z malarstwa Historia Psyche w trzech obrazach Salviatiego i portrety rodzinne Tycjana.

Pałac Farsetti ma również dosyć kompletną kolekcję modeli posągów antycznych. Lecz upchali je w tak ciemną dziurę, zwiedzającym nie warto wkładać wysiłku by ich szukać.

Udało mi się wspiąć na szczyt kopuły u Św. Marka. O, tu przynajmniej wysiłek się opłacił. Cała Wenecja u stóp. Wysepki, laguny, morze, jakieś góry. To wszystko wespół o zachodzie słońca daje chyba najpiękniejszy widok, jaki tylko świat może człowiekowi pokazać.

Wciąż powracamy i do pałacu Św. Marka. Nie mogą się znudzić owe, zda się jedne z najbogatszych, galerii malarstwa. Wypełnił je arcydziełami Veronese. Tintoretto prześcignął tu swój geniusz malując Raj. Tycjan, dwóch de Palma, Bassano, Cagliari, Lazzarini, Liberiwszyscy oni nie szczędzili sił, by pracą swą ozdobić te ogromne sale. Zrobili to widać z zaangażowaniem wprost proporcjonalnym do efektu i sukcesu ich dzieł. To szkoła, w której amator może formować lub doskonalić swój gust.

16 listopada 

Wracam właśnie ze Szkoły Św. Rocha i Szkoły Miłosierdzia. Pierwsza jest prawie w całości dziełem Tintoretta. Piękne dekoracje sufitu przedstawiają Proroków, lecz arcydziełem jest tu niezaprzeczalnie Ukrzyżowanie, którego wielkość, uporządkowanie, śmiałość koncepcji i sam rysunek wreszcie, sprawiają wespół, można uznać dzieło to za najlepszy obraz tego artysty. Choć bardziejzadziwiającyniżpiękny. Na schodach umieszczono wybitny obraz Pietro Negri: Wenecja przedstawiana Dziewicy Maryi przez Św. Marka i błagająca o zlitowanie oraz pomoc boską w czasie dżumy. W Szkole Miłosierdzia dają się podziwiać Poczęcie Segalli, Narodzenie Balesrty, Zaślubiny w Kanie Padovanina i wreszcie Umierająca Rachela. Nie widziałam jeszcze nic równie wzruszającego i tak rzeczywistego: wycieńczona bólem acz wciąż przepiękna kobieta, z wielkim wysiłkiem wznosi oczy ku niebu, zaraz zamknie je na wieczność. Obok niej Jakub w desperacji, zaledwie dostrzega dziecię, które mu właśnie urodziła. Mały Józef klęcząc u wezgłowia umierającej matki, tak płacze gorzko, cała jego twarz nabrzmiała jest od spazmów płaczu, oczy napuchnięte i pełne łez. Lia chowa w chuście swą zapłakaną twarz, zdaje się, że przed ciekawskim i wnikliwym spojrzeniem kobiety, która siedząc w nogach łoża umierającej trzyma na rękach małego Beniamina. Odchodzi się od tego obrazu z duszą rozdartą na strzępy, tak bardzo jest prawdziwy. Może koneserzy nie docenią go tak mocno. Nie jest wyszukany. Ale pełen ekspresji. Człowiek wrażliwy zapewne nie przejdzie koło niego obojętnie. Żadna kobieta, która już została matką również. Nad tym dziełem trzeba zapłakać. To jednak nowoczesne dzieło, jego autor zmarł niedawno. Nazywał się Cinarolli Veronese.

Canaletto, The Square of Saint Mark's, Venice, Italian, 1697 - 1768, 1742/1744, oil on canvas, Gift of Mrs. Barbara Hutton

Plac św. Marka

źródło: https://www.sebastians.org/nyc-series/venice-to-rome/