RÓŻA Z DUNIN-KARWICKICH

Róża Konstancja z Dunin-Karwickich (17101773)

„Była twarda. A jeżeli to prawda, co o niej mówiono, była gorzej niż twarda…”

Prof. Stanisław Tarnowski

Jej czasy to epoka saska, okres rządów królów polskich z Saksonii, z dynastii Wettynów: Augusta II Mocnego i Augusta III. Rzeczpospolita przeżywała wtedy okres poważnego kryzysu. Brak niezbędnych reform pogrążał ją powoli w  chaosie i prowadził do całkowitego upadku w każdej dziedzinie. Znane z tych czasów, zachowane do dziś powiedzenie „Za króla Sasa jedz pij i popuszczaj pasa” doskonale obrazuje ogólny poziom ówczesnych aspiracji.

Róża została żoną Józefa Mateusza Tarnowskiego, słabowitego i chorowitego pana na Dzikowie. Wydaje się, że była jego przeciwieństwem: energiczna, przedsiębiorcza, zaradna, gospodarna. Dziś pewnie pięłaby się po szczeblach kariery jako przebojowa businesswoman. 

Jest zadaje się jedyną panią na Dzikowskim Zamku, której postawa, charakter i działania mogą być oceniane z dużą dozą rezerwy. To ona rządziła w zamku i była, mówiąc oględnie, mocnym charakterem. Bano się jej bardzo. Słabowity mąż, usunął się w cień.

Jedna z dzikowskich legend głosi, że gdy Żydzi dokonali jakiejś zbrodni w Dzikowie, ona miała ich zamknąć w piwnicach zamku i zagłodzić na śmierć. Umierający w męczarniach mieli rzucić klątwę na zamek, przepowiadając jego rychłe zniszczenie. Zamek dzikowski doświadczył jej poniekąd aż trzy razy, lecz zawsze powstawał jak feniks z popiołów.

Makieta przedstawiająca Dzików za czasów Róży Tarnowskiej

 Miała trójkę dzieci, z których jedyną córkę Filipinę siłą oddała do klasztoru w Lublinie. Biedna dziewczyna skarżyła się braciom, kiedy ją tam odwiedzali, lecz na wolę matki nie było rady. Zmarła nieszczęśliwa Filipina młodo w zamknięciu. Syn Jan Jacek pobierający nauki w Sandomierzu, spotkany został tam raz boso – matka szczędziła pieniędzy. Gdy dyktowała listy do drugiego syna, zaczynała je od czułego: Kpie durniu Joachimie. Jedna z plotek donosi, że gdy Żydzi dokonali jakiejś zbrodni w Dzikowie, ona miała ich zamknąć i zagłodzić na śmierć. 

Pozytywną jej cechą była duża gospodarność. To z jej fundacji usypano wały przeciwpowodziowe w Dzikowie. Na starość oślepła, więc do jej prowadzenia i opieki przydzielona została dziewczynka, która potem przez długie lata mieszkając w zamku (aż do śmierci), opowiadała kolejnym pokoleniom „ciekawostki” o charakternej Róży.

Konfederacja Dzikowska 1734 r.

Za jej czasów i przy jej udziale zorganizowano w Dzikowie zjazd szlachecki w obronie elekcji Stanisława Leszczyńskiego, który może być uznawany za pierwsze powstanie narodowe! Było to 5 listopada 1734 roku:

„W Dzikowie z inicjatywy braci Róży z Dunin-Karwickich, żony Józefa Mateusza Tarnowskiego, właściciela tutejszych dóbr, która w przeciwieństwie do swego słabowitego i cichego męża była prawdziwą siekierą, została zawiązana konfederacja generalna zwana dzikowską. Miejscem obrad nie był jednak zamek, tylko kościół ojców dominikanów. Marszałkiem generalnym został obrany młodziutki, zaledwie 20-letni Adam Tarło, starosta jasielski, regimentarzem, czyli dowódcą wojsk konfederackich Józef Potocki. Wybór regimentarza, jak się później okazało, nie był najszczęśliwszy. Do Dzikowa zjechało 2 tysiące szlachty, do tego należy doliczyć tabory, pojawiła się zatem w regionie ubogim i słabo zaludnionym dość liczna rzesza przyjezdnych. Jak podaje Michał Marczak dokładnie ogołocili cały rejon z prowiantu – opowiadał Adam Wójcik. – Konfederacja dzikowska była pierwszą w historii Polski konfederacją, która zajęła się naprawą ustroju i sytuacji w państwie. Od tej strony należy ją uznać za niezmiernie szlachetną sprawę.”

Fragment wywiadu  Marty Woynarowskiej z Adamem Wójcikiem-Łużyckim:

https://sandomierz.gosc.pl/doc/5930689.Konfederacja-dzikowska-pierwszy-zryw-narodowy