You are currently viewing Modlitwy Walerii

Modlitwy Walerii

Zawsze wzruszały mnie modlitwy Walerii, zachwycały trafnością i poetyckim wyrazem, doborem słów, a także tym, że mogą być takie aktualne. Pomyślałam, żeby do nich wrócić,  zachwycić się nimi jeszcze raz, może nawet pokrzepić…

Gdy ktoś ją ranił

Kaplica Potockich, Wawel, zdjęcie własne

Trześń, 27 sierpnia 1806 roku

Boże mój, daj mi cierpliwość, na ten rok bardziej jeszcze niż zawsze! Mama jest tak żywa, a ja tak dumna i mało wytrzymała, że to zawsze ja lękam się bardziej niż ona, kiedy trwa w swej złości przeciw mnie lub Jasiowi.

Moi Rodzice, zawsze tacy delikatni wobec mnie, pozwolili, bym wierzyła w siebie, wspomagana naturalną dumą, sprawili, że najmniejsza niesprawiedliwość wzbudza mój bunt, tym większy, im bardziej łączy się to z autorytetem. Lecz jakaż jest większa sprawiedliwość, jakiż bardziej święty obowiązek niż najgłębszy szacunek dla tych, co życie nam dali.

A ta kobieta, tak szacowna, była mi obcą, a będzie przez mnie czczona i kochana. Od kiedy dostąpiłam tego szczęścia, by zwać ją Mamą, nie winnamże od niej również cierpień przyjmować? Nawet Słońce ma swe plamy, róża kolce – cnota tym samym posiada i wady. Znośmy je. Ty, mój Boże, racz dać mi nieustanną siłę, każdego dnia, jak to radziła nieboszczka Sobolewska: każdego dnia, Boże mój, proszę o cierpliwość.

Gdy chorowała

Gdańsk, 8 czerwca 1817 roku

Obudziły mnie dziś rano bardzo nieprzyjemne zawroty głowy, dosyć mocne. Trwały dwie godziny lecz bez nawrotów. Pozostały jedynie lekkie nudności i słabość w nogach. Ta dolegliwość jest bardzo szczególna i przynosi wiele bólu… lecz Bóg tego chce! Często sobie powtarzam, że droga Krzyża, jest drogą Zbawienia. O! Trzebaż cierpieć tu na dole. A ja więcej wolę cierpieć fizycznie niż moralnie, i chociaż prawdą jest, że zdrowie to przyjemność największa ze wszystkich przyjemności, to jednak, skoro wiem, że moje niepełnosprawności są mym zbawieniem… być może starta czegoś, co się kocha, przyzwyczaja mnie do cierpliwości, do ukorzenia, i może to przed Bogiem daje mi jakieś zasługi, więc nie mogę patrzeć na to inaczej, niż na dobrodziejstwa od samego Boga Dobroci, który tyloma dobrodziejstwami mnie już obdarował. Zatem modląc się do niego o moje uzdrowienie, mówię zawsze „Jeśli Ty tego chcesz”.

„Wnętrze katedry Mediolanie” Marcina Zaleskiego

Za dzieci

Nekropolia Saint-Denis

Dzików, 28 grudnia 1806 roku […]

Dziś jeszcze oddałam innej piastunce z Kajmowa małego, bardzo chorego sierotę, którego wzięłam ze sobą z Trześni tego lata. Tutejszy chirurg, bo prosiłam go o leczenie, wyleczył w dużej mierze chorobę, lecz dziecię jest jeszcze słabe i biedne, a mówią, że ta kobieta, której go powierzyłam, dobrze wychowuje dzieci. Boże mój, ofiaruję ci za Jasia tę odrobinę dobra, jaką czynić mogę. Niech te biedne dzieci, które w Twe Imię zbieram, wstawiają się przed Tobą za niego. Jest mi z każdym dniem bardziej kochanym. Już sam chodzi, każdego dnia czyni postępy w życiu i w mej miłości – lecz w tym nieszczęsnym wieku, w jakim straciłam Kazimierza, drżę o niego bardziej niż zwykle. Nocą budzę się z dziesięć razy, by usłyszeć, jak śpi, usłyszeć głos. Och, Boże mój, wybacz te obawy, utwierdź w nadziei i zaakceptuj me łzy matczyne! I me prośby wciąż solennie powtarzane, że dziecię to całkowicie powierzam Twojej Świętej Woli.

W bolesnych doświadczeniach

Horochów, 20 września 1807 roku 

Ileż bólu w tych ostatnich czasach: nadzieje na Ojczyznę, tak okrutnie zwiedzione, […] szaleństwa Michała, które wciąż się nie kończą, straszna choroba Jasia, utrata naszego dobrego Ojca, trzytygodniowe ukrywanie prawdy przed Jasiem, […] wiele bezsennych nocy, bo Jaś nie mógł obejść się beze mnie nawet dwie minuty. Nic z tych rzeczy nie za[1]szkodziło memu zdrowiu, jestem w dziewiątym miesiącu ciąży. Dziękuję Ci, mój Boże, jedynie Ty sam mogłeś dać mi siłę na te doświadczenia, które spodobało Ci się na mnie zesłać. Błogosławię Twą Świętą Wolę, i w mych cierpieniach i w pomocy, jaką mi dajesz, by je wszystkie znieść.

Katedra Saint-Denis

Rachunek sumienia

Dzików, 2 października 1808 roku


Dziś święto Matki Bożej Różańcowej i Aniołów Stróżów. Wszyscyśmy się wyspowiadali i przyjęli komunię w gronie rodziny.

Boże, coś raczył zejść do mnie, rozpal Twą boską łaską tak letnie w żarliwości i gnuśne w służeniu Tobie me serce, tak zajęte marnościami tego świata i wciąż zbaczające z najważniejszego kursu, który celem jest naszego tutaj żywota.

„Nie dopuszczasz się zła” – rzecze mi pochlebnie moja miłość własna. „Ale nie czynisz wystarczająco dużo dobra” – odpowiada zawsze uczciwe sumienie.

A jeśli Chrześcijanin czyni za mało dobra, to znaczy, że źle czyni.

Mój dobry Aniele, przypominaj nieustannie mojemu roztargnionemu umysłowi tę prawdę tak zapominaną.

Za ojczyznę

Dzików, 12 listopada 1806 roku

Wydarzenia polityczne, jakie mają miejsce obecnie, następują po sobie z nadzwyczajną szybkością i zajmują nas tak bardzo, że wręcz odbierają zdolność myślenia o czymkolwiek innym i zajmowania się czymkolwiek innym. Jakie zamieszanie! I niepewność!
Znajdujemy się między życiem i śmiercią naszej Ojczyzny. Gdyby przyszła jednak śmierć,
będzie ona już na wieki, tak sądzę. Oto więc nasze ostatnie dni nadziei. Boże Miłosierny, w Twych rękach serca królewskie! Natchnij serce Napoleona, niech zakończy nasze cierpienia, niech nam zwróci nasze życie, naszą przyszłość, naszą Ojczyznę. (…)

Boże wszechmocny, Ty, przy którym wszyscy królowie niczym są, a nawet więcej niż niczym, tylko Ty, Ty jeden jesteś moją nadzieją.

Katedra w Reims

cdn