You are currently viewing Perseusz Walerii Tarnowskiej

Perseusz Walerii Tarnowskiej

„The Tarnowska Perseus by Canova

Takie miano nosi dziś jedna z bardziej podziwianych przez Walerię rzeźb dłuta Antonia Canovy, wystawiana obecnie w Metropolitan Muzeum of Arts.

Waleria kochała sztukę, kochała się nią zachwycać, odbierać zmysłami i emocjami. Potrafiła spędzać wiele czasu, kontemplując dzieła, które ją zachwycały. Często odczucia te przelewała na papier, „żeby pamiętać. Jej Dzienniki pełne są tego rodzaju opisów, zwłaszcza Dzienniki z podróży do Włoch, jaką odbyła w latach 1803-1804. Dzięki nim wiemy, jak odbierała na przykład Sąd Ostateczny Michała Anioła, czy Ostatnią Wieczerzę Leonarda i wiele, wiele innych…

Canova ponad wszystko!

Fascynowały ją jego dzieła, na równi z nim samym. Poczytywała sobie to za wielki zaszczyt, gdy w grudniu 1804 roku zaprowadzono ją do jego rzymskiego atelier. „I ja go widziałam!” – zachwycała się w dzienniku. Nie tylko nie mogła oderwać oczu od jego rzeźb, lecz również od jego dłoni!

I zostali przyjaciółmi

Będąc w Rzymie, często go odwiedzała. On pokazywał jej swoje szkice i inne rzeźby, a to był zaszczyt nie dla wszystkich! Opowiadał ich historię. Ona mu doradzała, które ze szkiców powinien wykonać. On jej radził, co powinna zwiedzić w Rzymie. Po jej powrocie do Polski pisywali do siebie listy. To była prawdziwa przyjaźń pięknych dusz.

Umowa kupna Perseusza zawarta między Canovą a Walerią, https://www.metmuseum.org/art/collection/search/204758

Perseusz

Gdy zwiedzała Muzea Watykańskie, haniebnie ograbione przez Francuzów, często zwracała uwagę na puste nisze, pozostałe po znamienitych rzeźbach i innych dziełach sztuki. Tak też było w przypadku miejsca po Apollonie Belwederskim (Perseuszu Watykańskim). Zażartowała wtedy z goryczą, że Francuzi lepiej by na tym wyszli, gdyby ukradli do Francji samego Canovę.

Na kolejnego Perseusza chrapkę miało w tym czasie wielu dostojników, tytułami znacznie przewyższających Tarnowskich.  Perseusz trafił jednak w ręce Walerii. Z jej słów wynika, że zdecydowały o tym względy przyjaźni.

Oryginalny Apollo Belwederski powrócił do Rzymu po upadku Napoleona Bonapartego, Perseusz „Tarnowskiej” (ten z głową Meduzy) po trzech latach od zawarcia umowy między Walerią i Canovą dotarł do pałacu ojca Walerii na Wołyń, do Horochowa!

Apollo Belwederski, https://pl.wikipedia.org/wiki/Apollo_Belwederski#/media/Plik:Belvedere_Apollo_Pio-Clementino_Inv1015.jpg
Meduza, którą trzymał w ręce Perseusz Tarnowskiej, https://www.metmuseum.org/art/collection/search/204759
Perseusz z głową Meduzy, zakupiony przez Walerię, obecnie własność The Metropolitan Muzeum of Arts, https://www.metmuseum.org/art/collection/search/204759

Perseusz w Horochowie - radość i kłopoty

Waleria i Jan ujrzeli swojego Perseusza w domu w czerwcu 1807 roku. Zgodnie z umową część roku spędzali w Dzikowie z rodzicami Jana, część w Horochowie z rodzicami Walerii. Po rocznym pobycie w Dzikowie, wracając do Horochowa, zastali mnóstwo dzieł sztuki, jakie w czasie ich nieobecności nadeszły z Włoch. W tym Perseusza.

Była wielka radość. I zmartwienie. Finansowe. Na początku maja brat Jana, Michał,  dołączył potajemnie do armii Bonapartego, pozostawiając olbrzymie długi. Wiekowi rodzice Jana ogromnie przeżyli  tę ucieczkę syna. Dzików zaczęły nękać od tej pory kontrole wojskowe. Jan nie chciał dopuścić, by do tego doszły jeszcze wizyty wierzycieli. Bał się, że rodzice by tego nie przeżyli. Postanowił sam spłacić wszystko za brata. Kwoty były ogromne. Stąd i zmartwienie dotyczące płatności za kupione we Włoszech przed trzema laty dzieła sztuki.

Relacja Walerii z powrotu do Horochowa.

Horochów, 19 czerwca 1807 rok

Mój Ojciec przybył po obiedzie. Wreszcie go ujrzałam, ma się dobrze i nic się nie zmienił – wciąż jest najczulszym i najukochańszym z ojców! Boże mój, jakże trzeba błogosławić życie, te momenty radości doskonałej… Jaś [Mały Jaś – Jan Bogdan – tłum.] zdawał się rozpoznawać swego dziadka lub przynajmniej zaakceptował go z łatwością i przyszedł obdarować go czułościami prosto z serca. Wyruszyliśmy w dalszą drogę do Horochowa. Przesiadłam się do powozu Ojca. Mówił o Michale – nie mogłam powstrzymać łez, ani zatrzymać tego sekretu, który Jaś [Duży Jaś – Jan Feliks – tłum.] zdecydował się mu wyznać [chodziło zapewne o długi Michała – tłum.]. Chciałam oszczędzić Jasiowi pierwszego odruchu słusznego oburzenia mego Ojca. Był bardzo wzburzony lecz pochwalił, zaaprobował postępowanie Jasia i tego pocieszenia właśnie potrzebowałam. W połowie drogi spotkaliśmy Mamę. Kochana i dobra Mama – płakałyśmy z radości, jedna i druga. Zupełnie się nie zmieniła, zdaje się, jakby ten rok zupełnie dla niej nie upłynął. Niech będą Ci dzięki, Boże mój! Dalej spotkaliśmy moją Ciotkę… znów zobaczyłam całą rodzinę, całe domostwo, z tak prawdziwą radością… Dzieci mej Ciotki, dzieci Angeliki, Karolina… jak oni wszyscy urośli!

Z satysfakcją pobiegliśmy do naszego wspaniałego Perseusza – jest piękny, tak jak geniusz Canovy i prawie tak piękny jak Apollo Belwederski. Wielka ilość precjozów i dzieł sztuki, przybyła z Italii podczas naszej nieobecności – przeglądanie ich sprawiło nam wielką przyjemność. Jaś jednak był też w prawdziwej opresji […].

Papo, nasz dobry i łaskawy Papo przyszedł nam z pomocą i odciążył nas od ciężaru naszych małych szaleństw – zapłacił za Perseusza i podarował go naszemu małemu Jasiowi.

Gdyby nie te smutne kłopoty, w jakie wpędził nas Michał, bylibyśmy teraz spokojni… niestety. Papo obiecał nam jeszcze pomóc w tej sprawie… Oszczędzimy naszym poczciwym Rodzicom z Dzikowa straszliwego bólu, może nawet życie… och, będzie splata!

Antonio Canova