You are currently viewing Waleria u Izabeli Czartoryskiej, maj 1807 rok

Waleria u Izabeli Czartoryskiej, maj 1807 rok

14 maja 1807, Puławy

Mówią nam w tej oberży, w której się zatrzymaliśmy, że Księżna wyjeżdża do Gruszczyna [córka księżnej, Maria Wirtemberska rozchorowała się nagle, więc matka ma ruszyć do niej jak najszybciej – tłum.] – to dla nas wielce kłopotliwe. A zatem nie będzie jej… Jestem prawdziwie tym zasmucona. Stracę taką okazję, by ją poznać, lecz cóż robić?

Ogrody

15 maja 1807, Puławy

 Ledwieśmy wstali tego ranka, a już dostaliśmy wiadomość od Księżnej. Zaprasza nas, byśmy spędzili u niej dzień. Scipionowie, którym posłaniec przyniósł jako pierwszym tę wiadomość, z pośpiechem zaproszenie odrzucili. Nam więc wypadało czynić tak samo. Nie takie były me oczekiwania, z wielu powodów. Jeszcze inne były oczekiwania Jasia. Może okazał to zbyt mocno. Cóż, złościliśmy się na siebie nieco.

Udaliśmy się zwiedzać dolny ogród – plantacje są czarujące i hojnie obdarzone przez naturę, która jako towarzystwo, w całej ich rozciągłości, dała im odnogę Wisły, zamieszkiwaną przez śliczne łabędzie. Ogród dzieli urocza łąka, zwieńczona laskiem białych topoli. Taki krajobraz to wyłączny przywilej Wisły. One zawsze wespół z nią rosną i są niczym korona dla jej brzegów. Lasek zamieszkuje zwierzyna Księżnej.

Puławy, Zygmunt Vogel, http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Vogel/Index.htm

W niższej części ogrodu i wręcz naprzeciw zamku stoi piękna grupa w karraryjskim marmurze. Tankred w rozpaczy, podtrzymujący ciało Kloryndy. Oddanie się śmierci i ból wydały mi się być zacnie przedstawione. Nie znam autora tej rzeźby – król Stanisław August sprowadził ją z Italii – kimkolwiek jest jej autor, to doprawdy bardzo dobra grupa ogrodowa.

Odwiedziliśmy pustelnię, prostą i interesującą, bo też zamieszkałą. Nie znoszę takich pustelni ogrodowych, zazwyczaj opuszczonych, tylko od czasu do czasu zamieszkałych przez „światowe towarzystwo”, które, przebywając tam, jeno się ośmiesza. Groty, czy też podziemia, wydrążone w skale, są dobrą imitacją. Szerokie, prowadzą do górnej części ogrodu. Lecz my, spacerując tam, chcieliśmy oglądać jedynie niższe partie ogrodu, więc  wyszliśmy zeń po odwiedzeniu wzruszającej kaplicy, wyjątkowo prostej – z krzyżem i kielichem z gliny – takie zapewne były pierwsze podziemne kościoły pierwszych Chrześcijan. Tam – być może – Bóg naszych ojców był najgodniej czczony. Na ołtarzu wygrawerowano te piękne strofy Racine’a:

Wiekuisty – jego imię, cały świat on stworzył,

Westchnień czeka pokornego, gdy go ktoś znieważa.

Wysłuchaj mój Boże naszych westchnień. Takie życzenie wypłynęło z mego serca.

Świątynia Westy w Tivoli, na niej wzorowano Świątynię Sybilli, https://zbiory.mnk.pl/upload/cache/multimedia_big/2e/3a/2e3a2c1dedbf863747653bdf9f430389.jpg
Świątynia Sybilli W Puławach, https://zbiory.mnk.pl/upload/cache/multimedia_big/2e/3a/2e3a2c1dedbf863747653bdf9f430389.jpg

Niedaleko stąd, idąc naprzód, dochodzi się do stóp skały, na której wnosi się Świątynia Sybilli… Zatrzymałam się, by ją podziwiać, i cieszyć się Italią. Kochana Italio! Ujrzałam cię znów na moment… Horacy! Znów ujrzałam twój uroczy Tyber… Wszystkie przyjemności, jakich tam zakosztowałam, raz jeszcze wybrzmiały w mym sercu… O! wspomnienia, niedoceniany darze pamięci – dziękuję wam…

Staliśmy tam, podziwiając tę świątynię – doskonałą imitację, oraz osobę, która powzięła szczęśliwy plan jej budowy, i która – co więcej – szukała i znalazła artystów zdolnych go wykonać, a myśmy zdolni byli wierzyć, że w Polsce takich nie ma.

Puławy, Zygmunt Vogel, http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Vogel/Index.htm

O Księżnej – pierwsze wrażenia Walerii

Ten sam Monsiuer Doboli, który już przybył raz do Scipionów, powrócił, by ponowić zaproszenie Księżnej. Zapewniała nas, że jest sama i prosiła, by nie szykować specjalnej toalety. Tym razem Jaś je przyjął w imieniu nas wszystkich, bez pytania o zgodę, zupełnie tak, jak rano daliśmy odmowę. – Obowiązkowo już nie boczyliśmy się na siebie, i gdy pierwszy moment humorów minął, mieliśmy na tyle zdrowego rozsądku, by nie oczekiwać naszego rewanżu. Scipionowie gniewali się na nas jeszcze nieco, a później już o tym nikt nie myślał. Jako to jest i być powinno pomiędzy przyjaciółmi.

Wróciliśmy do naszej oberży, by się przebrać, i dowiedzieliśmy, że Księżna była w swej nieskończonej łaskawości tak dobra, że przybyła tu pieszo, choć jest to dosyć daleko od zamku, i poprosiła moją Antoninę, by nas odszukała. O jedenastej, powóz księżnej zajechał po nas i udaliśmy się do niej na obiad.

Nie wiem, czemuż to zawsze wyobrażałam sobie Księżną jako kobietę około 40-letnią. Myśl o doskonałej życzliwości nie wiąże się wcale z wiekiem 60 lat – a ona tyle właśnie ma. Och, jej figura tego nie zdradza. A mniej jeszcze jej umysł, gracja, łaskawość – cechy tak przez wszystkich podziwiane i tak prawdziwie u niej chwalone – młodość i uroda mają bez wątpienia zniewalający urok, lecz w tym wieku pragnienie, by się podobać jest często kokieterią. W wieku 60 lat dobro i łaskawość czarują wrażeniem. Dobro się kocha. Tak więc Księżna ma w sobie coś prawdziwie ujmującego, co sprawiło, że szybko poczułam się w jej towarzystwie swobodniej. Zaczęłam wierzyć, że jest dobra, nie obawiałam się jej wyższości, gdyż wiedziałam, że jest pobłażliwa Nie pokazując nigdy po sobie, jakoby robiła to specjalnie, zawsze potrafi powiedzieć coś mile zobowiązującego. To pewnie przez wzgląd na mnie dużo opowiadała o Wołyniu, w największych pochwałach i z żywą wdzięcznością chwaliła przyjęcie, jakie jej tam zgotowano. Wydawało mi się, że idąc za jej myślą, zrobię jej przyjemność, mówiąc wiele o mieszkańcach Wołynia, o ich wdzięczności – bez wątpienia będą wdzięczni.

Izabela Czartoryska, https://pl.wikipedia.org/wiki/Izabela_Czartoryska#/media/Plik:IzabelaCzartoryskaRoslin.jpg
Waleria Tarnowska, https://pl.wikipedia.org/wiki/Waleria_Tarnowska

Zaproszeni na obiad

Na obiedzie było wiele osób, między niemi pani Dęboska z domu Narbuttuwna, bliska przyjaciółka Księżnej. Jej córka, młoda Cecylia Grabowska – żona Stanisława Grabowskiego, którego poznałam w Wiedniu (to syn naszego ostatniego króla) – pięknie rysuje, jest pełna prostoty, uprzejma i śliczna, ma piękną cerę kwiatu lilii i róży. Był też pan Matusewicz. Zwróciłam na niego uwagę, gdyż jest zacnym poetą. Był z córką, małą uroczą Zosią, którą wychowuje księżna i kocha ją czule. Gdy się ją chwali lub gdy się na nią patrzy, znać u Księżnej ten uśmiech zadowolenia, jaki i ja wielce lubię wzbudzać i obserwować w matczynych oczach.

Zwiedzanie domu Izabeli

Pokój na parterze umeblowany był z gustem. Zwróciłam uwagę na klika półcien – jedno ze szkoły weneckiej, przedstawiające Nierządnicę przed Jezusem. Księżna znalazła je na mrozie, pokryte śniegiem w jednym ze zrujnowanych krakowskich kościołów – szczęśliwy zbieg okoliczności, i jaki w punkt. Był też portret kobiety, który zdał mi się bardzo pięknym, choć umieszczon zbyt wysoko, by być dobrze widocznym. Wzięłabym go chętnie za jakiegoś Andree del Sarto.

W sypialni księżnej są portrety jej dzieci. Dwie córki malowane przez Fugera: księżna Wirtemberska w formie medalionu a pani Zamoyska jako Psyche. Tu koloryt był nieco przyszarzały – mam dwie kopie w mojej kolekcji miniatur, które są o wiele większej świeżości niźli oryginały. Przy łóżku jest dziecię grające na tamburynie, urocze dzieło Tycjana, i prawdziwie jego godne. Nie zapomnijmy o rysunku bistrem, oprawionym przy biurku – sprawił mi największą przyjemność – to Zosia Matusewicz, w wieku 4 lub 5 lat, wznosząca oczy i ręce ku Niebiosom. Obrazek nosi napis: „Boże niechay moia Księnia będzie szczęśliwa”. Uroczy podarek! Przyjęty bez wątpienia z wielkim wzruszeniem i przechowywany z największa troską.

Portret Marii Wirtemberskiej autorstwa Heinricha Friedricha Fügera, 1795, https://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Wirtemberska#/media/Plik:Maria_z_Czartoryskich_Wirtemberska_by_Heinrich_Friedrich_F%C3%BCger.jpg
Zofia z Czartoryskich Zamoyska, https://www.muzeumzamoyskich.pl/zofia-z-czartoryskich-zamoyska

W Świątyni Sybilli

Po obiedzie Księżna dała nam Pana Kruszyńskiego za przewodnika do Świątyni Sybilli,, której on jest stróżem. To mądry i uprzejmy człowiek – byłam do niego już mile uprzedzona czytawszy wcześniej jego piękne tłumaczenie „Mszy Papieskiej”, które jest jednym z moich ulubionych utworów –  wierzę, że trzeba mieć głęboką duszę i zacne pióro, by pisać w taki sposób. Dół Świątyni nie jest ukończony. Jej pilastry nosić będą tarcze i herby polskich rodów, których przodkowie służyli ojczyźnie. Każdy z herbów ofiarowany będzie i mocowany przez potomków tych rodów. Na górę wchodzimy po pięknych kamiennych schodach podzielonych dwoma leżącymi lawami, bardzo słabej miary [początkowo na cokołach znajdowały się dwie rzeźby ludzi lub bóstw, a widać to na rysunku Jana Piotra Norblina sprzed 1805 roku. Po wizycie w Puławach w 1805 roku car Aleksander I przysłał w darze z Petersburga dwa porfirowe lwy, które księżna ustawiła na postumentach w miejsce poprzednich figur – Wikiedia.]. Stąd rozciąga się widok aż po Wisłę, przygotowując zwiedzających na wielkie wspomnienia, budzone napisem „Przeszłość Przyszłości”.

Świątynia Sybilli, https://mnk.pl/aktualnosci/izabela-czartoryska-i-jej-kolekcja-rekopisow-ze-swiatyni-sybilli

Brązowe drzwi otwierają się… i wchodzimy, nie bez emocji… naprzeciw drzwi wielka szkarłatnoczerwona zasłona, ozdobiona lamówką z dużych złotych frędzli, drapowana i przymocowana z jednej strony do ściany. Po części skrywa ona pyszne antyczne trofeum zdobyte przez Turków na Grekach. Miał je Kara Mustafa, a nasz oswobodziciel Wiednia zdobył go od niego. Bareliefy są zacnie wypracowane, przedstawiają bitwę Konstantyna z Maksencjuszem. Powyżej wiszą szable Jana Sobieskiego i Stefana Batorego oraz długi miecz, który wysłan był przez Wielkiego Mistrza Krzyżackiego Władysławowi Jagielle, a ten następnego dnia odpowiedział na zniewagę wiktorią pod Grunwaldem. Tu stoją również sztandary i laski marszałkowskie, Marszałka Mieleckiego i Grzegorza Lubomirskiego… a pomiędzy nimi najpierwszy sztandar, któryśmy z radością i dumą odkryli, mieszanymi wszak z dozą goryczy – to sztandar zdobyty przez Władysława IV w Moskwie i złożony w Kościele Katedralnym w Krakowie: pierwszy sztandar regimentu Królowej Jadwigi, tak interesujący ze względu na jego wielkie lata.

W tej samej niszy, ułożona na granitowym bloku, spoczywa hebanowa szkatuła, dekorowana złotem i kamieniami – praca najdoskonalsza w swym gatunku. W szkatułce pamiątki i ozdoby królewskie: Królów i  Królowych Polski, w większości znalezione przez Księżnę w grobach w Krakowie, które zwiedzała z Czackim. Zdaje mi się, że trud jej spłacony został, nawet bardziej niż jego. Jako że tylko Księżna ma klucze do tej kasetki, nie oglądnęliśmy jej wnętrza w tym momencie.

Wszędzie dookoła tej eleganckiej rotundy powieszono rozmaite trofea zbrojne naszych dawnych bohaterów. Wszystkie zaaranżowane przez samą Księżnę: z gustem dorównującym precyzji.

Najwyżej zawieszono herby z drzewa mahoniowego. Na nich umieszczono pamiątki po naszych bohaterach takich jak Bolesław Chrobry, Kopernik, Czarniecki, Żółkiewski, z podpisami idealnie dopasowanymi do tematów. Są lampy i antyczne wazy znalezione podczas wykopalisk w Polsce; jedna cenna szkatułka, również zamknięta, zawiera dokumenty Jagiełły. Księżna nie chce jej otworzyć, póki nie nadejdą bardziej szczęśliwe czasy. Cyborium z kości słoniowej o najznamienitszym wykończeniu – królowa Jadwiga ofiarowała je do jakiegoś kościoła na Śląsku. Inna waza również z kości słoniowej, wykonana przez Kościuszkę, gdy więzion był w Petersburgu –  Kościuszko! Jego imię drogim nam jest wciąż przecie, lecz już blask jego przyćmiony. Jeśli do końca trwać będzie on w tej niepojętej bezczynności, bez reakcji, zapomnienie przez potomność – to wszystko, czego może oczekiwać. / [dopisek bez daty:] Myliłam się: widziałam wszystko z daleka, On widział z bliższa/.

W szafach zgromadzono kolekcje dawnej broni, portrety naszych wielkich działaczy malowane w formie miniatur –  większość pędzla Lesseura. Towarzyszą im opisy historyczne, krótkie wszak, lecz zmyślne.

Cenne manuskrypty takie jak oryginalne listy króla Zygmunta, królowej Bony, Kopernika a także wielka ilość cennych przedmiotów: luksusowych lub użytecznych, służących wprzódy znaczącym osobistościom naszego kraju, zarówno kobietom jak i mężczyznom.

Zapomniałam bardzo wielu z nich, tych dla nas ważnych – spróbujmy jednak sobie przypomnieć te, które mnie najwięcej zafrapowały i pozostawić tu po nich wspomnienie: wpierwy miecz Łokietka podarowany Księżnej przez księcia Józefa Poniatowskiego, który z kolei odziedziczył go po swoim wujku, miecz Zygmunta Augusta, buława hetmańska Czarnieckiego, kolejna, z kości słoniowej, podarowana przez Władysławowa IV pewnemu Rosjaninowi, zabytek historyczny wielce ciekaw, jako dowód oczywisty praw suwereńskich, jakie nasi władcy mieli dawniej nad Rusią. Kolejno szabla na której wygrawerowano czterowiersz mówiący, że oswobadzając Wiedeń, ma ona nadzieję, iż zachowają ją dzieci naszych wnuków – nadzieja słuszna i spełniona.

Jest odzienie, jakie Żółkiewski nosił w dzień swej śmierci, znać na nim jeszcze wiele plam tej cennej krwi. Inne jeszcze odzienie – Czarnieckiego; królewskie jabłko królowej Anny, żony Stefana Batorego, krzyż konfederatów barskich, szkatułka Wierzynka – rajcy krakowskiego, oferowana Księżnej przez Magistrat tego miasta, relikwiarz zdobyty na carze Szujskim, kałamarz Jana Zamoyskiego […] prosty pierścień z agatem podarowany Sarbiewskiemu przez Władysława IV, dar szczególnie niewielki, wziąwszy pod uwagę rękę, która go ofiarowała, i tę, która go otrzymała.

Cały zbiór naszych królowych i zacnych dam. Nieładna chusteczka mało zacnie wyszyta przez królową Bonę, możliwe, że dla któregoś z kochanków, jak sądzić można po kilku wersach wyhaftowanych dookoła. Coś co mię wielce rozśmieszyło – niewielka rączka z krwistoczerwonego jaspisu […], to rodzaj instrumentu zwany drapaczką. Nasze damy, wszystkie pozaciskane w mocno krępujących je ubraniach, używały go, by podrapać się w razie potrzeby – wrócimy jednak do rzeczy poważnych. Są książki modlitewne króla Jana Kazimierza i Władysława IV, Samuela Zborowskiego… Biblia drukowana w Moguncji za czasów pierwszych odkryć druku, specjalnie dla diecezji krakowskiej; pierścień Maksymiliana – więźnia Zamoyskiego; waza należąca do Jana Kazimierza przedstawiająca scenę batalistyczną i będąca przykładem wspaniale wypracowanego malarstwa emaliowego; pięknie wykończony w drewnie stolik, cenny zarazem, gdyż należał do Kazimierza Wielkiego i przez niego podarowan był kanonikom regularnym z Krakowa. Poniżej stolika przykryty cennym dywanem ukryty ciekawy tamburyn, zdobyty na Austriakach przez wątłe dzieci – studentów krakowskich. Na stole piękna antyczna lampa służy jako kałamarz… Zapisaliśmy nasze imiona w księdze Sybilli, nieszczęściem – imię Aleksandra zajmuje pierwszą jej stronicę!

Świątynia ta, czcigodne sanktuarium, ostatni azyl resztek naszej dawnej chwały, oświetlona jest jedynie od góry okrągłym okienkiem – a okno to, jedna szyba, jest niczym innym jak darem cara Aleksandra – jakiż osobliwy kontrast, jakiż bolesny, brakowało go do licznych kontrastów, na które los zdał się skazać tę zadziwiającą kobietę. Długo nad tym myślałam, i nie bez bólu.

Napis nad wejściem do Świątyni Sybilli, https://www.radosnypstrykacz.com/przeszlosc-przyszlosci/

Rozmowy o Ojczyźnie

Na obiedzie usadzono mnie obok niej, zatem raczyłam się konwersacją i była to najprawdziwsza przyjemność – zapytałam otwarcie, czego spodziewa się po obecnych okolicznościach. Odpowiedziała, że żywi nadzieje na dobre ich zakończenie, ponieważ Rosja, mimo iż opiera się długo, jest wycieńczona. Wysłuchałam jej z radością, bo mówiła o tym z pewnością jako znawca rzeczy. Zdało mi się jednak, że bardzo jasno widzę, że jeśli, jako oddana Polka, jest gotowa czcić Napoleona, gdyby ustanowił jej ojczyznę, jako Matka lub zwykła Czartoryska wolałaby bardziej, by Aleksander był zaakceptował tę koronę, jaka została mu zaoferowana. I żeby przyjął ją w Puławach. „Wszystko, co zdołaliśmy wykupić przez tyle cierpienia – rzekła mi – mogliśmy byli otrzymać i cieszyć się tym spokojnie”. Nie odpowiedziałam, bo nie jestem jej zdania.

Car Aleksander I Romanow, https://pl.wikipedia.org/wiki/Aleksander_I_Romanow

Sekrety zamkniętych szkatułek w Świątyni Sybilli

 Po obiedzie Księżna w swej łaskawości zaprowadziła nas do Świątyni Sybilli, by pokazać nam tę szkatułę. Jej sposób opowiadania podniósł jeszcze wartość przedmiotów, które przedstawiała nam w wielkiej liczbie. Zauważyłam dwie niewielkie hebanowe kasetki inkrustowane w typie kamei, przedstawiające historie ze Starego i Nowego Testamentu, zacne dzieła z XV wieku. Te dwa cenne zabytki pochodzą z kolekcji rodziny Medyceuszy. Leon X wysłał je Zygmuntowi I, a ten ofiarował je królowej Bonie w dniu ich ślubu; wotum z kryształu górskiego darowane przez tę samą Królową do kościoła w Kolonii, by zyskać łaskawość swego syna Zygmunta Augusta; złoty łańcuszek ofiarowany przez królową Jadwigę do Akademii Krajowskiej, gdy ją wizytowała; figura Bolesława Wstydliwego, wygrawerowana w koralu, odjęta od kielicha; piękny krzyż Zygmunta Augusta, wypracowane precjoza należące do Zygmunta I i do królowych: Anny i Marii-Luizy; pukiel włosów i pierścień tegoż króla, któren, jak powiedziała mi Księżna, jest jabłkiem niezgody miedzy nią a moim wujem Czackim. On bardzo pragnąłby go mieć. Jest zegar, wielce interesujący z tego względu, że opracował go Zygmunt III Waza; pas perłami wyszywany i pukiel włosów jego żony, także mały zegarek z czerwonego chalcedonu, równie piękny jak sto lat temu i doskonale pasujący. Należał do Marii d’Arquien, żony Jana Sobieskiego.

Zwiedzania ciąg dalszy

Popołudnie wykorzystaliśmy do spaceru po górnym ogrodzie i zwiedziliśmy uroczy dom, należący do księżnej Wirtemberskiej. Była w min bardzo nieszczęśliwa, od czasu separacji z mężem już tu nie mieszka. Przynajmniej jest spokojniejsza. Z kilku obrazów zwróciłam uwagę na jeden dosyć stary, wydaje mi się, że Rembrandta, i dwoje małych dzieci: oparte o stół, oczęta wzniesione ku niebiosom, nic bardziej pełnego gracji od tego obrazu. Nie znam jego autora. Spędziłam całe pół godziny, wpatrując się weń. Takie przyjemności to rzadkość w naszym kraju.

Pomnik poświęcony pamięci Rodziców Księcia Czartoryskiego – jedyne jego piękno to sam zamysł, możliwe, że roślinność, jaką planuje się tu zasadzić, ozdobi go więcej. To wielki sarkofag w białym marmurze umieszczony na małej łące. Większej prostoty i bardziej wzruszający jest ołtarz w białym marmurze, umieszczony przy klombie, naprzeciw okien Księżnej. Nosi napis: „Bogu za moie Dzieci”. Całe me serce się poruszyło – czyż jest więcej czułe uczucie nad matczyną wdzięczność? Och, gdy ja widzę Jasia, jak biega i skacze, czuję całą dobroć Najwyższego.

Nie zapomnijmy o puławskim ogrodzie – jedyny prawdziwy, jedyny taki jak trzeba, spomiędzy tych które dotąd oglądałam. Zdaje się wam, że widzicie zmierzający ku wam powóz, ludzi, bydło… trwacie w oczekiwaniu… znikają, minęli was w dole, u waszych stóp… lecz podróżujący czerpał radość w tym gościnnym ogrodzie, jakby go w całości przemierzał.

Nie obejrzałam szklarni szczegółowo, mogłam je tylko przebiec, lecz dostrzegłam magnolie, rododendrony, które przewyższają nasze w tym gatunku. Blisko, o wiele za blisko Świątyni Sybilli, wznosi się nowy budynek zwany Domkiem Gotyckim. Wyznam, że nie za bardzo pojmuję jego idei. Zewnątrz będzie wyłożony kamieniami pochodzącymi ze wszelkich antycznych zabytków, jakie są na świecie. Trzy ściany są już ukończone, lecz je przykryto. Nie było architekta wiec nie mogliśmy ich zobaczyć. Wnętrze poświęcone będzie znaczącej kolekcji antycznych precjozów wszelkich narodów, jakie księżna ma w swym posiadaniu. Niestety, wychodząc z pięknej rotundy wprost jakby z Tivoli, wsadzać się będzie nos wprost do tego domku gotyckiego, który, jakkolwiek ubogacony wszelakimi pozostałościami antycznymi z całego świata, nigdy nie będzie wobec tej świątyni tym, czym gotyk jest dla prawdziwego piękna. Nie masz jednak doskonałości na tym świcie – oto dlaczego gust Księżnej nie zawsze jest doskonały, wszak podziwiajmy ją w tych pięknych plantacjach: te drzewa zacnie zgrupowane, ten ogród obszerny, w którym Natura jest zawsze naśladowana i wciąż upiększana.

Dom Gotycki w Puławach, http://nplp.pl/artykul/pulawy/

Popołudniowy bal u Księżnej

Marię bolała głowa, miała być może zły humor, pożegnała się wcześnie. Księżna niespodziewanie poprosiła mnie, bym jeszcze została. Nie dałam się zbytnio prosić. Było mi tak dobrze w jej towarzystwie. Opowiadała mi o wielu przyjęciach, jakie wyprawiała dla księżnej Wirtemberskiej, jedne piękniejsze od drugich, wymyślniejsze. Jakże żałuję, że jej nie poznałam, tej księżnej Wirtemberskiej, która jawi mi się jako tak oczywisty obiekt najczulszych afektacji, preferencji, takiej Matki. Oglądałam portret jej syna w mundurze rosyjskim. Podobny jest do cara Aleksandra do tego stopnia, że popełniłam niedyskrecję, wymknęło mi się: co za rodzinne podobieństwo… Inni być może uznaliby to za pochlebstwo, ja obawiałam się posądzenia o nieuprzejmość, zawstydziłam się.

Jako że był to dzień imienin pani Zamoyskiej, która przebywa obecnie w Wiedniu, i dzień imienin małej Zosi Matusewicz, Księżna zapowiedziała tańce. Z mężczyzn było jedynie dwóch lub trzech młodzieńców, lecz z kobiet: panienki Potockie, Paulina, Wanda i Sewreryna. Wszystkie trzy wydały mi się śliczne, miłe, dobrze wychowane. Panienki z pensji Księżnej, było ich dwanaścioro, wszystkie córki polskich oficerów, straciły majątki podczas ostatniej rewolucji. To właśnie pośród tej wielce ciekawej grupy trzeba zobaczyć Księżną. Och, jakże pełna szacunku jest starość, otoczona cnotami i dobroczynnością. Patrzyłam na nie w skupieniu z czułością, czcią i łzami w oczach. […]

Dojrzawszy me najżywsze zainteresowanie Księżna opowiedziała mi ze szczegółami o całej edukacji tych panien: dzieci, jakie bierze pod swą opiekę nie mają więcej niż 8 lat,  wszystkie pochodzą z rodzin zubożałych wojskowych lub dawnych służących domu. Uczy się je czytać, pisać, liczyć, języka polskiego, niemieckiego i francuskiego, wszystkiego, co wiąże się z religią, Świętą Historią, czasami greckimi i rzymskimi. Historia współczesna jest skrócona, jedynie historia polski wykładana jest w szczegółach. Jest nauka rysunku, co nieco architektury wiejskiej, wystarczająco, by umieć zaplanować mały wiejski domek, stodołę, stajnię. Są wzory haftów – panienki muszą znać wszystkie drobne prace kobiecie, a wszelkie rodzaje ubioru, jaki noszą powinny umieć wykonać same. Stąd też popołudnia upływają im na pracy, podczas gdy jedna z nich czyta pozostałym na głos. Umiejętność sprzątania, zawsze tak istotna, nie jest tu zaniedbywana. Dziewczęta zamieszkują osobne domostwo, guwernantką ich jest Polka, kobieta godna wielkiego szacunku. Każdego dnia jedna z najstarszych dziewcząt ma za zadanie pomagać jednej z najmłodszych, zajmuje się porządkiem, wydatkami, dysponowaniem do kuchni, praniem… musi sama zamawiać dania, jak również rodzaj i ilość innych rzeczy, których kucharz potrzebuje, by wypełniać jej polecenia. Co się tyczy ogrodu, wszystkie muszą umieć sadzić, uprawiać i rozmnażać drzewka owocowe oraz ogródki warzywne. Każdego dnia Księżna przychodzi i poświęca im godzinę lekcji, a raz w miesiącu przychodzi do nich na obiad, by osądzić postępy w nauce poprawnego prowadzenia domu. One same nigdy nie pokazują się w salonie, jedynie wtedy, gdy są tańce, i mają swoje specjalnie przeznaczone im miejsce. We wszystkich znać elegancką prostotę i doskonałą czystość, wszystkie mają postawę skromną i pełną gracji, wiele z nich jest bardzo ładnych, żadna nie wzbudza odrazy. Z wielką przyjemnością uściskałam córkę dzielnego Madalińskiego, 9-letnie dziecko. Wydając za mąż te młode osóbki, Księżna funduje posag każdej z nich […].

https://teachron.livejournal.com/310506.html

Cały ten mały bal był spektaklem tak wesołym, tak pełnym ruchu… Oczarował mnie, i kiedy przypomniałam sobie, że Maria jest sama w oberży z żalem trzeba mi było się pożegnać z Księżną. Okazała mi dużo życzliwości i schlebiającej uprzejmości. Bardzo zapraszała, bym wróciła jeszcze do Puław – obiecałam, mocno zdecydowana słowa dotrzymać za każdym razem, kiedy nadarzy się ku temu okazja. Ten dom, którego nie wiedzieć czemu tak powszechnie się obawiają, nie był dla mnie wcale krępujący, i tak bardzo przypadł mi do gustu, że kusiłoby mnie przyjeżdżać tu każdego lata na kilka tygodni. Wspaniale się bawiłam przez cały ten dzień, a spędziwszy go tak wielce miło, chcę go zatrzymać w pamięci. Jutro wyruszamy do Drężkowa. To ziemie należące do Rafałowej Tarnowskiej, stamtąd do Ułęża, do Będkowskich, z którymi cały nasz dom jest związany, tyko nie ja, bo jeszcze ich nie poznałam.

16 maja 1807 roku, Ułęż

Ranek rozpoczęliśmy od obejrzenia zwierzyńca Księżnej, który znajduje się w pięknym lasku, porośniętym wielkimi topolami, tuż nad brzegiem Wisły, skąd ogród i zwłaszcza Świątynia Sybilli tworzą jeszcze więcej zachwycający widok. Co do Świątyni, nie wiem dlaczegoż nadano jej imię Sybilli, toż przecie Świątynia Westy.

Zwierzyniec jest piękny, bydło holenderskie, proste, trzykolorowe i bardzo piękne, do tego doskonale utrzymane. Mieliśmy wielką ochotę kupić kilka cieląt, lecz te mające 6 tygodni sprzedaje się po 50 XX złota, i ta niebotyczna cena szybko przepędziła nam z głów naszą fantazję.

Wróciwszy do naszej oberży widzieliśmy zaprzęg Księżnej wyjeżdżający do Gruszczyna, my jechaliśmy do Drężkowa, drogą obsadzoną drzewami, lecz piaszczystą, a cała okolica Puław od tej strony zupełnie piękną nie jest.

Znów w domu

27 maja 1807 roku, Dzików

Wróciłam do nich, zobaczyłam mego syna, moje drogie dziecko, jakże przybrał i słońce go opaliło. Powitał nas tak czule. Cała jego dziecięca postać aż kipiała z radości. Zatrzymał się na moment, widząc ojca i mnie, nie wiedział do kogo pobiec, w końcu padł mi w ramiona, i ucałował, a tuż po tym pobiegł w ramiona ojca. Piastowałam go, stąd jego wybór padł na mnie. Kochane dziecię, jakże będzie kochający, tak jak jego ojciec. W jego wieku, nie spodziewałam się, że sprawi nam tak czułe powitanie… byłam przeszczęśliwa do tego stopnia, że rozbolała mnie z tego głowa. Cały dzień ten ukochany malec był wielce mną zajęty – wciąż trzymał się mej sukni, ukochane dziecię, obyś mógł kiedyś doświadczyć takiej radości rodzicielskiej, jaką tego dnia wypełniłeś po brzegi me serce.