You are currently viewing Dworek w Trześni – Soplicowo Jana i Walerii

Dworek w Trześni – Soplicowo Jana i Walerii

Pierwszy dom Twórców Kolekcji Dzikowskiej.

Tyle w nim było życia kiedyś, aż trudno uwierzyć, że dziś to taka ruina…

O dworku w Trześni powiedziałby dużo książę Józef Poniatowski, który miał w nim swoją główną kwaterę w 1809 roku, Aleksander Fredro, który pod księcia rozkazami służył, Domenico del Frate, który malował stamtąd pejzaże Wisły i Sandomierza, no i oczywiście nasi Twórcy Kolekcji Dzikowskiej, dla których skromny, drewniany dworek był pierwszym domem.

Dziś, ślady jego mieszkańców zatarł już całkiem czas, lecz mówią o nim obszernie „Dzienniki” Walerii Tarnowskiej. Tutaj Waleria i Jan wydawali obiady dla „Rodziców z Dzikowa”, przyjmowali znamienitych przyjaciół (np. Koźmianów) a „mały Jaś” (Jan Bogdan) doskonalił sztukę… raczkowania.

Wnuk Walerii i Jana, profesor Stanisław Tarnowski, tak pisał o nim w 1897 roku:

Stary domek pod lipami tak spróchniał, że go mój brat musiał rozebrać, nie ma już ani śladu po tym skromnym przybytku naszych radości, a był on wsławiony. W nim stał kwaterą książę Józef w roku 1809, w nim bombardował go z Sandomierza Arcyksiążę Ferdynand. Mały był, o trzech większych pokoikach i dwóch małych, z ganeczkiem na dwóch słupach, otoczony ogródkiem, w którym rosły same proste nie wymyślane kwiatki, ostróżki, ślazy, astry. Z tyłu miał rzeczkę Trześniówkę z kąpielą, a dalej Wisłę i Sandomierz tak blisko, że okna w katedrze można było liczyć. W bok od dziedzińca drugi dom drewniany, przez mego ojca postawiony dla gospodarskiej potrzeby. W nim dwa pokoje próżne, na przypadek liczniejszych gości. Dalej zabudowania folwarczne, spichlerz, stajnie, obory, stodoły. Dwa sady. W ziemię zapadający dom ekonoma.

Kiedy czytam Pana Tadeusza widzę Soplicowo zupełnie takiem jak Trześń.

Mapa Trześni przysłana przez pana Sławomira Stępaka

W początkowych latach małżeństwa Dzików był dla Walerii przede wszystkim domem jej teściów, Rozalii i Jana Jacka Tarnowskich oraz miejscem śmierci dwójki jej dzieci.

Chcąc wypełnić zobowiązanie wobec jednych i drugich rodziców, niezbędne do tego, by „starszyzna” wyraziła zgodę na to małżeństwo – Waleria i Jan spędzali jeden rok w Dzikowie, a kolejny w Horochowie. Niosło to ze sobą większe kłopoty, jeśli chodzi kwestie organizacji takiej rokrocznej przeprowadzki, ale tylko godząc się na takie rozwiązanie młodzi mogli być razem. Specjalnie na to nie narzekali, choć Jan mówił od samego początku, że nawet oddychanie rosyjskim powietrzem jest dla niego cierpieniem, a Waleria ogromnie przeżywała każde rozstanie ze wszystkimi, których kochała, a których musiała pozostawić w Horochowie.

Kiedy przebywali w Dzikowie, oddano im do dyspozycji dworek w Trześni, o którym Waleria zawsze pisała: „mon joli petit Trześń” – „moja śliczna mała Trześń”. Dworek został zniszczony w trakcie działań wojennych w 1809 roku, tak jak Zamek Dzikowski, lecz nim to nastąpiło tam waśnie mogli poczuć się bardziej jak u siebie, i ogromnie lubili to miejsce. Tam przyjeżdżał del Frate i przyjaciele Jana. Tam podejmowali też swoich rodziców i innych gości, wydawali obiady imieninowe lub urodzinowe, a także, trzeba to szczerze przyznać – odpoczywali od czasami przetłaczającej atmosfery Dzikowskiego Zamku.

sopl1
 

Dzików, 4 czerwca 1806 roku

Znów ujrzałam naszych drogich Rodziców. Patrzyłam, jak całują i błogosławią mojego syna, moment przepełniony szczęściem […]. Przeprawa przez San była straszliwa. Duża kareta, z której szczęśliwie my i dziecko wysiedliśmy wcześniej, prawie utonęła w rzece, i w końcu z wielkimi trudnościami dotarliśmy do mojej małej, uroczej Trześni, jeszcze piękniejszej niż kiedykolwiek, dzięki otaczającemu ją ogrodowi, który na równi z ogrodem dzikowskim zyskał wiele uroku. A potem przyjechaliśmy tutaj. Koniecznie chcieliśmy tu dotrzeć dzisiaj, wszak to rocznica ślubu naszych Rodziców. […]

Trześń, 22 lipca 1806 roku

Właśnie tu dotarłam. Jaś mówi, że będziemy tu mieszkać. Zobaczymy, bo nie wierzę w to zupełnie. Tak mi tu dobrze. Rozkoszne bycie u siebie to dla mnie całkiem nowe uczucie.

Dzików, 7 września 1806 roku

Dzień mojego szczęścia. Dzień, w którym Niebiosa dały mi za męża mężczyznę tak wyjątkowego! Boże mój, przyjmij mą wdzięczność i żywe pragnienie, bym mogła wciąż uszczęśliwiać Jasia. […]

Jedziemy dziś do Trześni na cztery dni. Del Frate jedzie z nami. Dużo maluję. Obecnie kopiuję dla Jasia piękną „Dziewicę Maryję” Charlesa Marattigo, z przeznaczeniem na wisior do [skompletowania] „Świętego Józefa”, którego skopiowałam od Battoniego – to będą dwa nawet znośne rysunki. […]

Oblężenie Sandomierza 1809, widok od strony Trześni

U progu wojny z 1809 roku Waleria pisała tak:

Horochów, 8 czerwca 1809 roku

Dotarliśmy zatem do kresu naszego słodkiego życia rodzinnego. Być może dni najszczęśliwszych ze wszystkich czasów. Aż do tej pory dane nam było się nimi radować… Lecz Ojczyzna wzywa. Tak przynajmniej w to wierzymy. I każdy obywatel należy wpierwy do niej. […] Jego pożegnanie było tak czułe, tak przejmujące. Och Jasiu! Nie zasługuję na tyle miłości. W dzień jego wyjazdu posadziliśmy drzewa przysłane z Dzikowa, z których chciał dla mnie zrobić pamiątkę. Och, będę je hodowała i na zawsze będą mi drogie. […]

Ogonowski, którego Jaś posłał do Dzikowa, by rozeznał się w stanie rzeczy, przybył, gdy Jaś szykował się do wyjazdu. Przywiózł lisy z Dzikowa i Bychawy, niezmiernie interesujące. Dowiedzieliśmy się z nich, że kwatera główna księcia Józefa Poniatowskiego jest w Trześni. Generał Rożniecki również tam przebywał podczas oblężenia Sandomierza. To miasto, nawet dobrze ufortyfikowane, wzięte przez naszych jednym ciosem, było od tej pory atakowane przez osiem tysięcy Niemców, a dwóm tysiącom naszych żołnierzy udało się ich odeprzeć. Trześń jest w ruinie, lecz nie ma to znaczenia, dopóki koniec jest dobry. […]

Trześń, luty 2022 roku