You are currently viewing Łazienki Królewskie, 1811 rok

Łazienki Królewskie, 1811 rok

Wpis pochodzi z początku 1811 roku, z czasu, gdy Waleria, w zaawansowanej ciąży, na wielką prośbę Jana, przyjechała do Warszawy, by towarzyszyć mu w jego misjach politycznych.

Miało to miejsce bezpośrednio po zawirowaniach wojennych z 1809 roku, podczas których Jan, dołączywszy do tymczasowego rządu polskiego stał się już oficjalnie zaciętym wrogiem Rosji, a Waleria zostawszy po rosyjskiej stronie, była przez Rosjan inwigilowana i zastraszana, by wyjawić miejsce pobytu Jana, a tym samym dać Rosjanom argument do karnej zsyłki całej rodziny w głąb Rosji i konfiskaty całego majątku. Miała wtedy dwójkę małych dzieci, oczekiwała narodzin kolejnego i na jej barkach spoczywał ciężar prowadzenia wszelkich spraw majątkowych i gospodarczych. A te nie układały się pomyślnie. W obliczu zbliżającego się porodu przygotowała już po raz piąty swój testament i złożyła go na ręce księdza Antonowicza. Trwała w zawieszeniu między życiem i śmiercią, lecz znosiła to z godnością, jak zwykle oddając się w opiekę Najwyższemu.

Małżonkom wydawało się, że już nigdy się nie spotkają. Na szczęście dla nich (lecz na nieszczęście dla losów Polski, ponieważ działania rządu szybko upadły) ich rozłąka nie trwała długo. Od jesieni 1810 roku przebywali już razem w Warszawie, choć w dalszym ciągu nie był to czas spokojny.

W marcu 1811 roku pisała tak:

Daleko od domu, od rodziców, od dzieci, pozbawieni środków finansowych, które w podobnych przypadkach powinny być bardzo ważne – a wokół  nie rozprawiają o niczym innym, jeno o wojnie – powinnam być bardziej zaniepokojona – wierzę wszak, że Ojciec Niebieski i mój Ojciec na ziemi nie pozostawią mnie bez pomocy.

https://donumartis.pl/wp-content/uploads/2016/07/Zaleski_Marcin_-_Widok_palacu_w_Lazienkach_latem_101-MX-446_40x50-1-600x600.jpg

Łazienki Królewskie, 2 lutego 1811 roku

Wczoraj zaprowadziliśmy Mamę do Łazienek – ten Dom Królewski udekorowany jest w najprawdziwiej dobrym guście. Ten czysty styl, oddający ideę autentycznego piękna, przypomina Italię, swą jedyną i prawdziwą stolicę.

Z interesujących komnat uroczą jest mała kaplica, sala zwana komnatą Salomona, w której wszystkie malowidła przedstawiają historię tego króla, gabinet poświęcony wspomnieniom zacnych władców ukazujący posągi Kazimierza Wielkiego, Stefana Batorego, Zygmunta I, Jana Sobieskiego oraz popiersia Trajana, Tytusa i Marka Aureliusza, i zwłaszcza ma ulubiona komnata – salon z białymi sztukateriami, malowana w delikatne arabeski i ozdobiona dwoma dobrymi kopiami: „Apollona Belwederskiego” i „Herkulesa Farnezyjskiego”, wykonanymi przez d’Este, ucznia czy też raczej przyjaciela Canovy, o talencie bez wątpienia odleglejszym od Geniusza, lecz posiadającym ten rodzaj zalet, których nie da się pominąć w społeczeństwie przyzwyczajonym do wielkich twórców.

https://www.lazienki-krolewskie.pl/pl/wideo/wirtualne-zwiedzanie/sala-balowa-cziii

W Sali bilardowej kolosalne popiersie Minerwy Velletri, wielce zacnie wykonane. Kilka dobrych obrazów rozsianych po komnatach zasługuje, by zatrzymać na nich swe spojrzenie. Między nimi trochę dobrych Rembrandtów: „Żyd z córką”, „Lisowczyk”, w którym Jaś z uporem widzi Stanisława Stroynowskiego – och, jakżebym go kupiła, gdybym miała pieniądze, wszak wszystko jest na sprzedaż w tych pięknych i bogatych Łazienkach. Piękny portret „Matki Cromwella”, i inny [de l’Avetin]; jeszcze kolejny ze szkoły weneckiej, pełen życia, przedstawiający kobietę z małą dziewczynką, śliczną jak moja Waleria. Na górze w komnatach mieszkalnych króla mały obraz martwego dzika o cennym wykończeniu i inny piękny portret [nieczytelne]. Oto mniej więcej wszystko, co pozostało mi w głowie.

Ta komnata Stanisława Augusta pozostała absolutnie w jednakim samym stanie od czasu, gdy król opuszczał swą stolicę i udawał się do Grodna. Ten fotel, sekretarzyk, kałamarz, jego pióra, rozrzucone papiery i kalendarz otwarty na roku 1794 – wszystko to przysparza mi bólu, i z przyjemnością ucieka się z od tych smutnych wspomnień.

Pora roku nie pozwala na osądzenie ogrodów, lecz podoba mi się most zdobiony pomnikiem konnym Jana Sobieskiego. Jego postać w kamieniu ma w sobie dosyć ruchu, a zwłaszcza koń jest pełen życia. To dzieło artysty zwanego Finsch.

https://blog.lazienki-krolewskie.pl/pl/post/gabinet-krola-czyli-domowe-biuro
https://news.niezlasztuka.net/miejsce-wydarzenia/muzeum-lazienki-krolewskie-w-warszawie/