You are currently viewing Horochów, dom który przestał istnieć

Horochów, dom który przestał istnieć

Dom rodzinny Walerii, pałac w Horochowie na Wołyniu, nie miał tyle szczęścia co Zamek Dzikowski. Zupełnie przestał istnieć. Pozostał po nim tylko stary park, kilka starych niewyraźnych zdjęć i ten opis komnat autorstwa Walerii z 1806 roku...

Wpis pochodzi z czasu, gdy Waleria – dotrzymując umowy zawartej między jej rodzicami i rodzicami Jana, mówiącej o tym,  że młodzi małżonkowie będą mieszkać częściowo w Dzikowie u rodziców Jana, a częściowo w Horochowie u rodziców Walerii, a warunek ten był niezbędny, by starszyzna wyraziła zgodę na to małżeństwo – przygotowywała się do opuszczenia Horochowa na dłuższy czas, tym razem jednak po dłuższych wyzwaniach macierzyństwa, które zatrzymały ja w Horochowie przez cały miniony rok: w sierpniu 1805 roku urodziła syna, Jana Bogdana, i nie odbywała z nim do tej pory żadnych podróży, aż do planowanych przenosin do Dzikowa, na kolejny rok, który miała spędzić z małym synkiem u teściów w Dzikowie.

Horochów, 24 maja 1806 roku

Opuszczając Horochów, pozostawiam z żalem moje komnaty, chciałabym przeto przed wyjazdem oddać się przyjemności opisania ich w szczegółach, by opisem tym cieszyć się czasami w Dzikowie. Spróbuję.

Wpierwy antyszambr – jest wielce prosty, malowany w ciosane kamienie, zdobi go pastelami malowany portret kobiecy, jest też mój rysunek, jaki wykonałam dawnymi czasy, przedstawiający naszą ulubioną brzozę. Mamy cztery supraporty z elementami architektury, przedstawiające historię Józefa, dzieła dawne i zadowalająco dobre, choć mało w nich zdrowego rozsądku – wszak Egipt jest miejscem całej sceny, a elementy architektury nie są wcale egipskie. Okna naszego antyszambru, jako i naszej sypialni oraz gabinetu Jasia wychodzą na mały ogródek, który Jaś właśnie zagospodarował. Ślicznym będzie ten nasz mały ogród, ja również będę się nim zajmować.

Pałac w Horochowie

Mój salonik jest wielce śliczny – dzieli go po środku ustawiony kominek, zdobiąc go i ujmując mu uroku jednocześnie ze względu na swą długość.  W niszach po obu jego stronach umieszczone są dwie duże wazy z uchwytami, w kolorze zieleni okcydentalnej, i dwa popiersia alabastrowe, jedno Apollona, drugie Arianny, a w trzeciej niszy stroi popiersie Antinousa, jest wielce piękny, zakupiony w atelier Canovy, a ustawiony na małej karbowanej kolumnie wykonanej z czarnego, żyłkowanego marmuru z Krakowa. Powyżej kominka znajduje się zegar z alabastru z Ganimedesem i orłem, oraz uroczą małą figurą Jupitera.

Cała góra zdobiona jest wazami z alabastru, granitu, ze szkła antycznego i brązu oraz wazami greckimi, które zwą etruskimi. W obrysach drzwi ozdoby są takie same – spomiędzy tych wszystkich waz, mamy dwie etruskie, cenne ze względu na ich wielkość i dwie małe, ze względu na ich formę i rysowane zdobienia. I jedna ze szkła, wielce rzadka i duża, wspaniale w całości zakonserwowana, znaleziona w Albano i zakupiona przez rodzinę Altieri. Kolejna waza z brązu znaleziona w Pompejach, bardzo duża  i lekka, jakby była z papieru. Poniżej Antinousa, inkrustowana jest w murze śliczna enkaustyczna kopia gołębie z Kapitolu. Plafon, z czterema alabastrowymi lampami, oraz gzymsy pokryte są kolorami i rysunkami etruskimi. W oknach draperie i meble w mahoniowym drzewie, pokryte pasującymi do nich gobelinami. 

Z mebli mam dwie szafy z drewna mahoniowego, jedna większa: z przezroczystym Wezuwiuszem i obrazkiem mojego wykonania, oraz stojącą alabastrową wazą przedstawiającą dwie głowy baranów. Gałęzie winorośli umieszczone na cokole utworzonym z antycznego kapitelu kolumny antycznej, którą wraz z młodym Morsztynem skradliśmy z teatru pompejańskiego. Na drugiej, mniejszej, umieszczony jest zegar; na alabastrowej kolumnie, na której stoi wielka antyczna rowkowana waza; antyczny trójnóg z Willi Adrianny, dwie antyczne granitowe kolumny z dwoma popiersiami na nich: to Geniusz z Watykanu i Zignarella Borghese. Dwie wazy alabastrowe z listowiem winorośli, kopia greckiej wazy,  (…) Medyceuszy na kwadratowym stole w stylu scaglioli, za szkłem rysunki etruskie po środku, i kasetka z hebanowego drewna, z krajobrazem, zdobiona stalowymi wykończeniami. To prezent od Papy.  

Mały okrągły stolik w etruskim stylu scaglioli, pośrodku Merkury ciągniony przez dwa koguty, a dookoła girlanda z winorośli. I kolejna mała kasetka także z hebanu z symbolem nieśmiertelności i datami mych zmarłych dzieci w stali wyrytymi – Jaś podarował mi ją w Wiedniu i przechowuję w nich zazwyczaj portrety, pukle włosów naszych dzieci oraz pieniądze dla biednych. 

Zabytkowa mahoniowa wanna, jak antyczna, do przechowywania drewna i duży okrągły stół… 

W głębi ściany malowane są w kolorze morskiej zieleni, co sprawia, że obrazy i ich pozłacane ramy są lepiej eksponowane. Jeden obraz, od strony pokoju, to Wenus obserwująca dwa amorki kłócące się o gałąź palmy. To obraz ze szkoły weneckiej, malowany przez de Palmę Młodszego, był przez długi czas dziedziczony w tym domu, gdyż jego herb przedstawia gałąź palmy – ślicznym jest, zwłaszcza w kolorach jego świateł. Hermina co obcina warkocz swój, by opatrzyć nim ranę Tankreda – pędzla Rubensa. Wigor kolorów tego autora i śmiałość jego pędzla znać w tej pięknej postaci, którą trzeba oglądać z nieco dalsza. Poniżej mały męski portret od Bassana – to cenne dzieło. Nad szezlongiem portret mężczyzny pędzla Barocciego, bardzo jasny, wszak wielce naturalny. Po drugiej stronie pokoju portret Kalwina malowany przez Tycjana – świeży, nigdzie nie retuszowany, taki jaki wyszedł spod ręki malarza, pełen życia i natury. Poniżej portret Anny Soderini, siostry Leona X, wielce cenny ze względu na jego zasługi, lecz też dlatego, że jest autentycznym dziełem Michała Anioła, a którego dzieła są tak rzadkie. Duży portret Galileusza pędzla Salvatora Rosy – filozof astronom, z kompasem w ręku obmierza kulę ziemską. Jego pełne głębi spojrzenie zapowiada geniusz, co zadziwi i odsłoni sekrety Natury. Wszystko w tym obrazie wielkim jest, nawet prostota drapowania jego szat. Dawna kopia Correggia, pędzla Parmesana, jego godnego naśladowcy: ten wyśmienity obraz, wyszedł z Galerii Modeńskiej zakupiony został za 1000 seguinów przez księcia Parmy i miał zastąpić będącego falsyfikatem Świętego Jeremiasza Correggia. Śmierć księcia sprawiła, że zerwany został kontrakt zakupu, i gdyśmy przyjeżdżali przez Modenę, Jaś wielce się tym obrazem rozentuzjazmował, i zakupił go. Dosyć drogo jak na nasze środki finansowe, lecz nigdy zbyt drogo, jeśli brać pod uwagę jego wartość. Ten obraz to Merkury nauczający czytania małego amorka w obecności Wenus Uranii – doskonałość rysunku i koloru, łączy w sobie wszystko, za każdym razem, gdy na niego patrzę odczuwam wciąż nową przyjemność. Portret starszej kobiety pędzla Vanderliebsta pochodzi z Galerii Drezdeńskiej. Jej twarz i ręce mają naturalne wykończenie. Portret Henrietty Francuskiej w wieku 14 lub 15 lat, ubranej w białą satynową suknię, w ręku róża, fizjonomia pełna słodyczy i niewinności – dzieło Van Dycka. Draperie tworzą iluzję, jakoby prawdziwymi wręcz były. Głowa starca Rembrandta, sprawia wrażenie, jakby jej tworzenie kosztowało tylko godzinę pracy, w zaledwie kilku ruchach pędzla, a jednak uderza i zadziwia. Poniżej mały portret kobiety pędzla Ferdinanda Pivoli, o wspaniałym wykończeniu i wielce realny, i wreszcie portret Rafaela pędzla Tycjana, dosyć uszkodzony, lecz wiele ładny.


Pałac w Horochowie

Moja sypialnia jest wielce piękna. Obita jest grubą niebieską taftą, na której obrazy w złoconej ramie tworzą wspaniały efekt. Łoże jest z drewna mahoniowego i hebanowe, po obu stronach wezgłowia znajdują się dwie antyczne kolumny z alabastru orientalnego w stylu korynckim, podtrzymują grubą niebieską draperię w złote palmy i zdobioną szerokimi złotymi frędzlami, tak samo jak i pokrycie łoża, którego boki są z grubiej niebieskiej tkaniny, wyszywanej w liście winorośli, a po środku znajduje się piękna turecka tkanina o złotym tle, cenny suwenir, gdyż darowana była dawnymi czasy przez Sułtana panu Małachowskiemu, przodkowi Jasia podczas podpisywania traktatu w Kartomierzu.

Kominek jest w ślicznym białym marmurze z zacną głową Meduzy ponad nim i Miłosierdziem, piękną grupą z brązu, którą przypisują Berniniemu, dwie wazy żałobne z brązu pochodzące z Paryża i cztery  bibeloty z chińskiej porcelany w ciemnoniebieskim kolorze. Pomiędzy oknami, ponad dużym lustrem, znajduje się antyczna waza z porfiru, wielce cenny zabytek zakupiony u rodziny Altieri.

 Plafon jest dosyć prosty. Pośrodku inkrustowany obraz olejny Benedetta Luttiego przedstawiający drabinę Jakuba, zacny skrót. Gzyms malowany jest w arabeski na złotym tle. 

Powróćmy do obrazów. Wszystkie są w tematyce sakralnej, chciałam, żeby tak było. Naprzeciw łoża, wpierwy obraz Sapgnoletta – młody jeszcze Chrystus dyskutujący z uczonymi Faryzeuszami, zadziwia ich swą głęboką modrością. Postać Jezusa nędzną jest, znać, że jakiś kuchcik służył malarzowi za model, lecz druga część obrazu, ta którą wypełniają uczeni w piśmie, jest w typie autora i także ona jest doskonała. Po bokach dwie Madonny, jedna w wieku czystości i szczęśliwości o anielskiej figurze, pędzla Sasso Ferrato, druga bolesna, doznająca strasznych matczynych cierpień z oczami umęczonymi płaczem, z których płyną jeszcze gdzieniegdzie łzy, tak prawdziwe, że aż wywołujące łzy w oczach widza. Jej ręce mocno złączone, są wielkiej iluzorycznej prawdziwości w kolorycie. To obraz Tycjana. Poniżej tych dwóch obrazów są dwa urocze obrazy dzieciąt, jeden to portret chłopca Andrei del Sarto, studium na papierze – mały święty Jan będący częścią obrazu Świętej Rodziny, tegoż autora, jaką oglądać można w wiedeńskim belwederze. Ten słaby szkic traci już niepowtarzalny charakter mojego ulubionego rodzaju sztuki. Na drugim obrazie jest dwójka dzieci, dwa małe aniołki, jak przypuszczam, które trzymają się w objęciach. Patrzy się na nich z uśmiechem. Zwłaszcza ja, wszak przypominają mi Kazimierza i Rozalię, spotykających się w Niebie i tulących się czule. To dzieło Parmesana. Przy oknach, z jednej strony jest Pieta Andrei Sacchiego, zobaczona w Rzymie u rodziny Altieri, malowana na miedzi – to umarły Chrystus, spoczywający na kolanach pogrążonej w żalu Dziewicy Maryi. Anioł na kolanach, całuje jego rękę, inny trzyma jego koronę cierniową, postaci te są godne ucznia Albana. Poniżej Święta Magdalena na miedzi, nie wydaje się jeszcze być nawróconą, mały aniołek pokazuje jej umarłą głowę, dwa pozostałe są za nią. Wydaje się, że ten śliczny mały obraz jest pędzla Charlesa Marattiego, choć te postaci przypominają mi Albana albo Andreę Sacchiego. Chrystus krzyż niosący przypisywany Ludovicovi Caracchiemu, zacny obraz.

 
 

Przy drugim oknie Zaślubiny świętej Katarzyny, obraz na miedzi, przypisywany Cavedoniemu, przeciętny, lecz bardzo już naruszony. Święty Piotr Guida w stylu z końca jego twórczości, znać dumny pędzel artysty, a dzieło wzbudza zadziwienie i szacunek. Poniżej mały obraz umarłego Chrystusa pędzla Hannibala Caracchiego – zacny światłocień. W głowie łoża, poniżej draperii, jest Chrystus swój krzyż niosący Leaonarda da Vinci – uważam, że ten obraz jest wielkiej miary, nigdy nie zapomnę pierwszego wrażenia, jakie na mnie zrobił. Tę rękę chciałam wprost ucałować. Tak trudno mi było uwierzyć, że to tylko wytwór pędzla. Jeszcze więcej nie zapomnę głębi uczucia, jakie towarzyszyło mi, gdym obraz ten dostała od Jasia. Zakupił go i podarował mi w tym momencie wielkiego bólu. Obraz ten zdawał się cierpieć wespół ze mną i rozumieć mnie, przemawiać do mego serca, przypominając mi o mych obowiązkach. Pocieszał mnie w mym nieszczęściu. Każdego wieczora, każdego poranka, na kolanach przy mym łożu, kontempluję go w modlitwie. Po jego dwóch stronach Jaś umieścił miniatury Dziewicy Maryi: jedną malowałam na wzór sztychu Morghena, a pokolorowałam według własnego uznania, drugą sporządziłam dawnymi czasy dla Kazimierza. A także złoty Krucyfiks, któryśmy z Jasiem przywieźli z Loreto, oraz koronę z lapis-lazuli, pobłogosławioną przez Papieża. 

Bliżej kominka mam duży światłocień Mengsów przedstawiający sen Józefa, któremu anioł nakazuje uciekać do Egiptu. Ten szkic, który nabyłam od syna autora obrazu, jest wielce niezwykłej śmiałości. Nieco dalej jest „voto santo” Guerchina. To twarz Chrystusa na chuście świętej Weroniki odbita. Jest wielkiej miary, w wyrazie wielce rozdzierająca serce. Poniżej niewielki obraz Świętej Rodziny: śpiący Jezus na kolanach Maryi jest przez nią adorowany, a mały święty Jan, Święty Franciszek, święta Katarzyna i święty. Józef  mają w sobie wiele gracji i są pięknym wykończeniem tego obrazu. Wszyscy artyści w Italii go podziwiali, lecz nie byli w stanie podać z całą pewnością imienia jego twórcy. Zadawało się, że to Andrea Mantegua, znać też tu rękę Correggia. W niektórych w efektach znać twardość jego stylu z tamtego czasu. Ja byłam za tymi, co przypisywali go Gaudienzio Ferrariemu. Tak mówili Denis i Angelica Kauffman. Wydawało mi się to bardzo możliwe, po tym jak w Mediolanie mogłam przestudiować wiele dzieł tego artysty: dziewica Maryja jest jednaka, święta Katarzyna nieco sucha, głowa świętego  Józefa jest nic nieznacząca, lecz święty Franciszek, a zwłaszcza dwoje dzieciąt godnymi są samego Rafaela. 

Pomiędzy tą ścianą i kominkiem jest trójnóg z drewna mahoniowego i brązu, na którym umieściłam rzeźbę z marmuru dziecięcia plączącego po stracie małego ptaszka, który doń należał i został przez dziecię to zaduszony: niemożliwym jest by lepiej oddać naturę, i też czas pełen życia, a po nim krótkich boleści. Jest to urocze dzieło Maximilana, tym więcej dla mnie cenne, że podarował mi je w mój Ojciec w święta, któreśmy spędzali w Rzymie. 

Po tej stronie kominka jest również studium dużego dzieła Simone de Pesaro, przedstawiające adorację pastuszków. Ma w sobie wiele rozsądku i odznacza się zacnym wykończeniem. Prawdziwy obraz znajduje się obecnie we francuskim muzeum. Szkic ten jest wielce cennym: ciemności nocy i jasność, jaką boskie dzieci otacza wszystko, co znajduje się wokół niego są doskonale oddane. 

Poniżej jest mały obraz malowany na orientalnym alabastrze przez Dominiquina: to Jezus nakazujący świętemu Piotrowi, by szedł po wodzie. Prostota postaci i draperii, jest , rzec by można, rafaelowska. Na alabastrze widać jeno postaci i kawałek ziemi. Materiał dobrze oddaje niebiosa i wody. Po drugiej stronie kominka jest mała Herodiada na miedzi, mówią, że Luinesa. Trzyma głowę świętego Jana Chrzciciela, wielce zacnie namalowaną. Kolejno Chrystus przywiany do słupa, również na miedzi, dzieło de Palmy Młodszego. Poniżej święta Katarzyna trzymająca palmę męczeństwa, półfigura w płaskorzeźbie, całkowicie w stylu Berniniego i jemu przypisywana. 

Poniżej jeszcze wreszcie miniatura emaliowana, podarowana mi przez zacnych Mengsów, którą zachowam po wsze czasy. Przedstawia Chrystusa w ogrodzie Oliwnym, jeden anioł podaje mu gorzki kielich boleści, drugi podtrzymuje go gdy słabnie, a uczniowie śpią głęboko w oddali.

Pałac w Horochowie

Z sypialni przechodzimy do gabinetu Jasia a stamtąd do mojej garderoby. Gotowy jest tutaj jeno plafon pomalowany przez del Frate, świeży i śliczny, przedstawiający Aurorę i geniuszy poranka. Całość wielce radosna i przyjemna. Jaś ma wielkie projekty na umeblowanie tego pomieszczenia, które przeznaczy dla mnie na mój gabinet, kiedy będziemy mogli zaaranżować obszerniejszą i wygodniejszą komnatę dla naszych obecnych i przyszłych dzieci.

Trzeba powrócić do salonu: drzwi naprzeciw tych prowadzących do sypialni prowadzą do biblioteki. Nie jest ukończona. Jako że otwarte szafy z drzewa mahoniowego nie są prawdziwie gotowe, książki nie zostały ostatecznie poukładane. Wybraliśmy prawie dwa tysiące. Nie ma wśród nich żadnych powieści, dużo za to dzieł historycznych, wszyscy zacni poeci, wiele sztychów – wiele dzieł cennych: muzea Italii, dwa muzea francuskie w wielkim i małym formacie, a także dosyć zacnych wydań, wszystko należycie połączone. 

Na jednej z szaf stoi popiersie Jupitera d’Otricoli, zacne dzieło Maximiliana. W plafonie inkrustowany alegoryczny obraz olejny pędzla del Fratego. Dałam mu pomysł, sądząc, że dobrze pasuje jako obraz do biblioteki, i udało mu się te idee zacnie oddać: to Polska opłakująca swe szczątki, znaczą ją jej korona i sztandar u jej stóp: Minerwa przybyła, by ją pocieszyć i pokazać jeszcze drogę ku chwale, wiodącą w stronę Świątyni Wiedzy. Świątynia ta stoi na szczycie góry, a na jej frontonie wypisane są imiona wiecznie sławnych: Platona, Horacego, Kopernika, Kochanowskiego. Postać Minerwy jest wielce szlachetna, draperie jej szat są doskonałe. W dali unosi się Geniusz historii niosący annały chwały narodów, które już nie istnieją – na jego tomach widnieją tytuły: Historia Greków, Historia Rzymian, Historia Polski. Ideę tę znalazłam w zapiskach Jana Śniadeckiego: „Polska – pisał – dołączyła do wielkich cieni Grecji i Rzymu…” – poczułam wtedy, że w to właśnie w ten sposób należy odczytywać upadek ojczyzny. Zatem idea moją nie była, lecz uznałam ją za dobrą. „Geniusz historii wyszedł pięknie” – mówiła księżna Lubomirska, gdy go oglądała. – „Znać po jego oczach, że to geniusz”. Pochwała ta zdała mi się wielce ładną. Być może uznałabym ją za trafną nawet, gdybym nie pamiętała tak dobrze tego Geniusza przedstawiającego archiwa Nauce, namalowanego przez Mengsów w komnatach papieskich w Watykanie.

Jedno z okien biblioteki wychodzi na wielki balkon, umieszczony tuż pod dachem. Roztacza się z niego bardzo przyjemny widok na staw, miasteczko Horochów, wioskę Skobytka, na pola i lasy, które ją otaczają. Widok ten jest o wiele więcej ciekawy niż widok na pałac, bo oglądany z wyższego punktu, jest o wiele bardziej rozległy.

Przy bibliotece znajduje się gabinet Jasia. To pomieszczenie tymczasowe, bo w późniejszym czasie jego gabinet będzie gdzie indziej, a ten tutaj stanie się antyszambrem gabinetu jego syna. Zatem nie jest to miejsce urządzone, przechowujemy tu jeno jakieś meble. Na jasnozielonym tle Jaś umieścił kilka obrazów, boż lepiej tak, niżli miałyby stać na ziemi, a radują oczy, w oczekiwaniu na dalsze meblowanie. Spomiędzy obrazów mamy: Mojżesza broniącego córki Jetro przed Izmailitami. To obraz, który Jas otrzymał od Papy. Pochodzi z Galerii Drezdeńskiej, jest śliczny i przypomina dzieła Poussina, bo jego autor, Stella, był jego uczniem. Poniżej obraz Tenniersa…

 cdn